Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”. Po tych słowach wyzionął ducha. Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał” (Łk 23, 44-46. 50. 52-53; 24, 1-6a).
Mrok ogarnął całą ziemię. Możemy czuć się podobnie będąc świadkami ostatnich wydarzeń: ogólnoświatowej pandemii koronawirusa, zamieszania i gwałtownych nieraz protestów w naszym kraju. Ale także różnych rodzinnych tragedii czy niezrozumiałych zachowań ludzi, którzy wydawali nam się autorytetami. W obliczu tego wszystkiego, próbujemy uchwycić się czegoś, co pozwoli nam zrozumieć świat, w którym przyszło nam żyć, gwałtowne zmiany, które się dokonują na naszych oczach. Łapczywie czytamy newsy, artykuły, oglądamy wypowiedzi mądrych ludzi. A może właśnie przyniosą jakieś światło, jakąś nadzieję? Jezus uchwycił się na krzyżu tego, co było Jego pasją przez całe życie: relacji z Ojcem. To Jego podpowiedź nie tylko na burzliwe czasy, w których przyszło nam teraz żyć, ale na całe nasze chrześcijańskie życie. Dzisiejsze wspomnienie wiernych zmarłych niesie nam podpowiedź i nadzieję. Jeśli uchwycimy się Ojca, jeśli tak, jak Jezus całkowicie zdamy się na Niego, nawet w obliczu przerażających sytuacji, nie zawiedziemy się. On nas uratuje. Grób Jezusa okazał się… pusty! Śmierć w starciu z miłością Ojca do Jezusa i Jezusa do Ojca… przegrała! Śmierć przegra ostatecznie z nami: z naszą wiarą, nadzieją i miłością jeśli oprzemy je całkowicie na Ojcu! Jeśli pozwolimy by Jezus, Ojciec i Duch Święty byli najważniejszym punktem odniesienia dla naszych zamiarów, decyzji i czynów!
Nie bójmy się przyjąć tego, co jeszcze przed nami. Jezus przyjął życie do końca. Przyjął mękę i niesprawiedliwą, bestialską śmierć – jako część życia. Wszedł w życie do końca. Jeśli taką drogą przyjmowania do końca tego, co niesie życie pójdziemy i my, za naszym Mistrzem, możemy być pewni, że nie zginiemy, nie przepadniemy. Wołajmy więc dziś z pokojem serca i z nadzieją: „Ojcze w Twoje ręce powierzam mego ducha”. A nie będziemy zawiedzeni, tak, jak nasi bracia i siostry w wierze, którzy zaufali Bogu i zostali wybawieni.
o. Dariusz Michalski SJ
Kustosz Sanktuarium