Św. Ignacy Loyola (1491-1556) opisując swoje życie w Autobiografii w pierwszym zdaniu pisze tak: „Aż do dwudziestego szóstego roku życia był człowiekiem oddanym marnościom tego świata” (Autobiografia 1). Każdy z nas ma pragnienia. To Bóg-Stwórca złożył w nas przede wszystkim pragnienie Jego samego. Św. Augustyn wyraził to w znanym zdaniu: „Stworzyłeś nas Boże dla siebie i niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie”. Podobnie mówi też św. Ignacy Loyola: „Człowiek jest stworzony, aby Boga swego Pana chwalił, czcił i Jemu służył (Ćwiczenia duchowe 23). Taka jest nasza antropologia: pochodzimy do Boga i szczęściem dla nas jest odnaleźć się w Bogu i przy Bogu. Odnaleźć się po prostu w dziecięcej i synowskiej relacji z Nim. Odkryć, że jest naszym Przyjacielem.
I chodź dobrze o tym wiemy, to okazuje się, że zazwyczaj szukamy zaspokojenia naszego nieskończonego pragnienia Boga w rzeczach skończonych. Tak, jak św. Ignacy Loyola, którego życie przez pierwsze dwadzieścia sześć lat w żaden sposób nie przypominało życia świętego, starał się zaspokajać swoje wielkie pragnienia w niewłaściwy sposób: poprzez poszukiwanie sławy na polu bitwy, przez poszukiwanie uwagi i koncentracji innych osób na sobie wikłając się w romanse, poprzez zaspokajanie swoich żądz – szukając szczęścia w przyjemnościach.
Raj
Dlaczego dzieje się tak, że choć wiemy, że nasze szczęście jest w Bogu, to jednak ciągle szukamy go tylko w tym, co jest namiastką Boga? W opisie kuszenia Ewy i Adama w Raju czytamy, że przedmiotem pokusy jest wiedza: „Wtedy rzekł wąż do niewiasty: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3, 4-5). Szatan kusi człowieka zdobyciem absolutnej wiedzy. Ona ma rozwiązać wszystkie jego problemy. Podczas, gdy realnym problemem jest nie tyle brak wiedzy, co słabnąca właśnie relacja do Boga. Kuszenie zmierza w stronę wzbudzenia nieufności wobec Boga: „wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. Ale czy oczy Rodziców są zamkniętę? Przecież Bóg nie stworzył ich z zamkniętymi oczami! Właśnie zamyka je w tym momencie szatan sugerując, że są ślepi i że on – zły duch – ma rozwiązanie tego problemu! Co za przewrotność! Dzieje się dokładnie tak, jak w sytuacji, gdy złodziej krzyczy w kierunku niewinnego człowieka: „Łapać złodzieja!”. Krzyczy po to, by odwrócić uwagę od siebie. I taka jest właśnie natura szatana: chce pozostać w ukryciu, nieujawniony.
Odpowiedź Boga
Bóg nie odwraca się od człowieka. Po grzechu zapowiada, że nastąpi zwycięstwo nad szatanem w zdaniu, które nazywamy Protoewangelią – czyli zapowiadającym Dobrą Nowinę Ewangelii: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3, 15). Jak dokona się to zwycięstwo? Przez Boga-Człowieka czyli Jezusa, który przyjdzie na świat przez nową Ewę: Maryję. Czytając Ewangelię Jana i słysząc słowo „niewiasta” miejmy świadomość, że Jan używa go w kontekście pokazania nowej Ewy: Maryi.
Ktoś powiedział, że Bóg stworzył nas bez nas, ale bez nas nie może nas zbawić. I tak właśnie jest: Maryja poczęła z Ducha Św. i zrodziła Jezusa – Mesjasza Bożego, Zbawiciela. Jezus umarł na krzyżu za ciebie i za mnie. Uczynił to z miłości. Trzeciego dnia został wskrzeszony z martwych, a po jego Wniebowstąpieniu zesłał wraz z Ojcem Ducha Świętego, który wszystkiego nas nauczy! Słyszysz? Nauczy! To nawiązanie do wiedzy, której wcześniej człowiek szukał na własną rękę: bez Boga i za namową szatana.
Nowa wiedza
Otrzymujemy nową wiedzę, nowe poznanie dobra i zła – poznanie mocy Bożej i własnej grzeszności. Jest to więc wiedza, która prowadzi do… współpracy z Bogiem! W Raju Adam i Ewa ją odrzucili. Nowa wiedza ukazuje moc Boga czyli Jego wytrwałe i stałe działanie w nas zwane łaską. Taka jest właśnie fizyczna definicja mocy: praca w czasie. A druga strona tej wiedzy to świadomość, że moc Boża by móc w pełni ujawnić się potrzebuje naszej współpracy z nią: osobistego wysiłku, który w chrześcijaństwie nazywamy walką duchową. Św. Ignacy jest patronem żołnierzy. Rozszerzyłbym tę definicję na wszystkich walczących duchowo.
Towarzysze Ignacego Loyoli obserwując jego życie po nawróceniu mówili o nim, że był kontemplatywny w działaniu. Co to znaczy? Dokładnie tyle, że z jednej strony ufał Bogu tak, jakby powodzenie wszystkich spraw zależało tylko od Boga, a z drugiej strony działał tak, jakby powodzenie wszystkich spraw zależało tylko od niego samego – od Ignacego.
Ćwiczenia duchowe
Sama wiedza jest punktem wyjścia, jest ważna, ale nie wystarcza. Możemy odkryć jej moc dopiero wtedy, gdy systematycznie będziemy ją wprowadzać w czyn. Dokonuje się to na drodze szeroko pojętych ćwiczeń duchowych. Jeśli wydaje nam się, że coś zrozumieliśmy, to musimy to jeszcze przećwiczyć. Ćwiczenie ma w nas ugruntować dobre nawyki zwane potocznie w Kościele cnotami. Porządek rozumu nie jest porządkiem uczuć, a to pod ich wpływem często oddalamy się od Boga. Jeśli jestem na stoku narciarskim i instruktor tłumaczy mi teorię zjeżdżania na nartach to potem każe mi to przećwiczyć. Przecież nikt nie zapisuje się na zajęcia z instruktorem, by założyć narty, chwycić kijki i słuchać jak się zjeżdża! I tak samo jest w życiu duchowym. Samo słuchanie mądrych kazań czy czytanie mądrych lektur jest ważne, ale nie wystarczające! Jak się do tego zabrać?
Z jednej strony można jechać na Ćwiczenia duchowe czyli rekolekcje ignacjańskie w milczeniu na kilka dni do jednego z domów rekolekcyjnych, ale z drugiej strony można je rozpocząć już tu i teraz. Można je praktykować w bardzo prostych gestach: uważności na drugiego człowieka, cichego zamykania drzwi, kontemplacji przyrody itd. Papież Jan XXIII, który zwołał Sobór Watykański II mawiał: „W jakiejkolwiek okoliczności życiowej się znajdziesz, przyjmując albo szewca, albo wielką osobistość, odprowadź gościa do drzwi i obdarz go uśmiechem. Zawsze zyskasz”. Co zyskasz? Uważność na to, co najważniejsze: możesz się uczyć szacunku do drugiego człowieka. Ucząc się go, będziesz go zdobywał więcej i dla… siebie samego. Oto prawdziwy, duchowy zysk! A zaczyna się od prostego, wręcz niepozornego ćwiczenia…
Warto podjąć współpracę z łaską Bożą tam, gdzie mamy w sobie opór. Jeśli jest coś przed czym uciekamy, wtedy możemy na przekór sobie wejść w to ze świadomością. Gdy np. jest ci trudno przeprosić drugiego człowieka za swoje niedopatrzenie czy błąd uczyń to z uważnością, wbrew swojemu oporowi emocjonalnemu. Jeśli trudno jest ci wytrwać na modlitwie 20 min. przedłuż ją o 2 minuty. Pokonaj największego wroga: samego siebie! Ignacy nazywa tę praktykę łacińskim określeniem: „agere contra”. Można to przetłumaczyć jako: „działaj przeciwnie”. Oto prawdziwy heroizm, oto droga do świętości czyli oczyszczanie intencji, by nasza relacja do świata, ludzi, samych siebie i Boga stawała się coraz bardziej czysta czyli bezinteresowna. Pamiętajmy, że nie chodzi tu o naszą doskonałość, ale pokonywanie w sobie tego, co przeszkadza mi wejść w relację, w komunię. To relacja jest na pierwszym miejscu. Nie moja własna doskonałość. Bo jeśli na niej się zawieszę, to wcześniej czy później stanę się neurotykiem.
Proś św. Ignacego Loyolę, by był Twoim przewodnikiem na drodze Twojej walki duchowej. Sam ją toczył: upadał, ale za każdym razem powstawał, bo nie budował na swojej sile tylko na Bożej mocy! I tego właśnie życzę Tobie i samemu sobie!
o. Dariusz Michalski SJ